Obudził mnie śpiew ptaków, które siedziały na parapecie za oknem. Nie miały co robić tylko śpiewać, w taki ponury dzień. Ledwo otworzyłam oczy, które były spuchnięte od płaczu. Sięgnęłam po telefon, który był gdzieś zakopany pod poduszką. Była godzina 10:00. Dobrze, że to sobota. Jeszcze mi tylko problemów w szkole brakowało.
Powoli wstałam i wyszłam z pokoju. W domu nikogo nie było. Na stole leżała kartka napisana przez mamę. "Wyszłam do pracy i będę po 20. Posprzątaj swój pokój." "Nic tak bardzo nie motywuje do sprzątania jak myśl, że ma się dzień wolny od szkoły." Pomyślałam kierując się w stronę łazienki. Zdjęłam wczorajsze brudne ubranie i poszłam się wykąpać. Pod prysznicem czułam się lepiej. Krople spływające po moim ciele były analogią do całego bólu, który mnie otaczał i powoli się ulatniał. Mogłabym tak stać w nieskończoność, gdyby nie telefon, który przeszkodził mi w moim uwalnianiu duszy.
Wyszłam szybkim krokiem z łazienki i w ostatniej chwili odebrałam telefon.
- Halo - wydobyłam z siebie głos.
- Cześć, tu Aśka. Chłopaki grają dzisiaj koncert w Grand barze o 18:00. Przyjdziesz? - wszystko powiedziała bardzo szybko, jak to robiła zawsze. Zaczęłam myśleć czy mam dzisiaj ochotę na cokolwiek. Siedzenie w domu cały dzień nie wydawało się dobrym pomysłem. Tutaj najłatwiej dopadną mnie moje myśli.
- Przyjdę. Spotkamy się na miejscu. - odpowiedziałam nie zastanawiając się już dłużej.
- To do zobaczenia - dorzuciła Aśka i się rozłączyła.
Poszłam do pokoju wybrać ubranie, w które mogłabym się dzisiaj ubrać. Szczerze nie miałam ochoty szperać w szafie w poszukiwaniu czegoś fajnego. Wyjęłam czarną koszulkę i szare jeansy, które idealnie pasowały też do mojego nastroju. Nie miałam zamiaru zaczynać sprzątania pokoju. Wyjęłam z lodówki jogurt, zarzuciłam na siebie czarny płaszcz i wyszłam z domu.
Na dworze było mgliście. Zimny wiatr tulił się do mojej szyi przy okazji tarmosząc długie włosy, które i tak były w dużym nieładzie. Szłam przed siebie spoglądając na przechodniów. Nie mogłam znieść uśmiechniętych twarzy, trzymających się za ręce par. Tak bardzo byłam o to zazdrosna, tak bardzo tego pragnęłam. W mojej głowie krążyło co raz więcej myśli. Cały czas widziałam twarz Wojtka w swojej głowie. Jego oczy w których tliły się iskierki, zadziorny uśmiech, którym tak często mnie obdarzał. Nie wiem jakim cudem ale czasami nawet jego zapach był dostępny dla moich nozdrzy. Woń perfum przywoływała mnie do rzeczywistości, budziła ze snu, którym teraz żyłam w moim umyśle. Serce znowu zaczęło szybciej bić. Nie mogąc go opanować zaczęłam biec.
Biegłam przed siebie wąskim uliczkami Krakowa potykając się o nierówno położona kostkę. Łzy cisnęły mi się do oczu, w końcu widziałam tylko zamglone rysy świata. Na następnym zakręcie wpadłam na jakiegoś chłopaka. Złapał mnie w ostatnim momencie bo bym wylądowała w brudnej kałuży.
Od razu wytarłam oczy rękawem i spojrzałam na niego. Chciałam powiedzieć przepraszam, ale nagle przeszedł mnie dreszcz po plecach. Uświadomiłam sobie, że to ten chłopak, który zaczepił mnie wczoraj. Dopiero w tej chwili przypomniałam sobie o tym incydencie.
Szybko odsunęłam się od niego.
- Przepraszam. - rzuciłam, kierując się w drugą stronę.
- Poczekaj. - powiedział spokojnym głosem. Znowu mnie zamurowało. Zatrzymałam się walcząc ze swoimi myślami, które mówiły desperacko "uciekaj".
Powoli odwróciłam się. Widziałam poważną twarz chłopaka. Jego włosy w ładny sposób potarmosił wiatr. Spojrzałam do dołu i zobaczyłam brudne do kolan spodnie. Tak, to była moja wina, bo kiedy na niego wpadałam wdepnęłam w kałuże obok. Na mojej twarzy widać było duży grymas, który miał przypominać skruchę. Zwróciłam z powrotem oczy na jego twarz. Patrzył się cały czas na mnie. Wzrok był tak silny, że jeszcze chwila i by mnie zabił, gdyby Jakub się nie odezwał.
- Wszystko w porządku? - zapamiętałam to pytanie z wczorajszego wieczoru. Aż tak bardzo było po mnie widać, że coś jest nie tak, pomijając łzy? Zawsze starałam się ukryć swoje uczucia. Nie chciałam aby ludzie wtrącali się w moje sprawy, albo okazywali fałszywą litość. Nic nie odpowiedziałam. Nie byłam w stanie.
- Pamiętasz mnie? - zadał kolejne pytanie swoim cudownym głosem.
- Widzieliśmy się wczoraj. - wydusiłam w końcu z siebie jakieś słowa. Mój głos brzmiał jak skrzeczenie wrony.
- Nie o to mi chodziło. Jestem kolegą twojego brata. Poznaliśmy się jakieś 10 lat temu. - Nie kojarzyłam go w ogóle. Czas zmienia ludzi, ale chyba nie aż tak bardzo?
- Nie pamiętam. - mówiłam szczerą prawdę. Chłopak znowu zbliżył się do mnie niebezpiecznie blisko. Moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej, jakbym dzisiaj miała mało palpitacji serca.
- To dziwne. Wiesz gdzie mógłbym znaleźć Bartka? - Tak właśnie na imię miał mój brat.
- Gra dzisiaj koncert o 18:00 w Grand barze. - odpowiedziałam pospiesznie i znowu uciekłam, bo emocje i adrenalina potrzebowały jak najszybszego ujścia z mojego organizmu.
Znowu biegłam. Tym razem łzy nie przeszkadzały mi w ucieczce od świata. Po 10 minutach wbiegłam zdyszana do domu i zamknęłam za sobą drzwi. Nogi ugięły się pod moim ciężarem i już siedziałam cała mokra na podłodze, bo w czasie ucieczki zaczął padać deszcz.
Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Dziwne uczucia powodował we mnie ten "nowo poznany" chłopak.
Od razu wytarłam oczy rękawem i spojrzałam na niego. Chciałam powiedzieć przepraszam, ale nagle przeszedł mnie dreszcz po plecach. Uświadomiłam sobie, że to ten chłopak, który zaczepił mnie wczoraj. Dopiero w tej chwili przypomniałam sobie o tym incydencie.
Szybko odsunęłam się od niego.
- Przepraszam. - rzuciłam, kierując się w drugą stronę.
- Poczekaj. - powiedział spokojnym głosem. Znowu mnie zamurowało. Zatrzymałam się walcząc ze swoimi myślami, które mówiły desperacko "uciekaj".
Powoli odwróciłam się. Widziałam poważną twarz chłopaka. Jego włosy w ładny sposób potarmosił wiatr. Spojrzałam do dołu i zobaczyłam brudne do kolan spodnie. Tak, to była moja wina, bo kiedy na niego wpadałam wdepnęłam w kałuże obok. Na mojej twarzy widać było duży grymas, który miał przypominać skruchę. Zwróciłam z powrotem oczy na jego twarz. Patrzył się cały czas na mnie. Wzrok był tak silny, że jeszcze chwila i by mnie zabił, gdyby Jakub się nie odezwał.
- Wszystko w porządku? - zapamiętałam to pytanie z wczorajszego wieczoru. Aż tak bardzo było po mnie widać, że coś jest nie tak, pomijając łzy? Zawsze starałam się ukryć swoje uczucia. Nie chciałam aby ludzie wtrącali się w moje sprawy, albo okazywali fałszywą litość. Nic nie odpowiedziałam. Nie byłam w stanie.
- Pamiętasz mnie? - zadał kolejne pytanie swoim cudownym głosem.
- Widzieliśmy się wczoraj. - wydusiłam w końcu z siebie jakieś słowa. Mój głos brzmiał jak skrzeczenie wrony.
- Nie o to mi chodziło. Jestem kolegą twojego brata. Poznaliśmy się jakieś 10 lat temu. - Nie kojarzyłam go w ogóle. Czas zmienia ludzi, ale chyba nie aż tak bardzo?
- Nie pamiętam. - mówiłam szczerą prawdę. Chłopak znowu zbliżył się do mnie niebezpiecznie blisko. Moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej, jakbym dzisiaj miała mało palpitacji serca.
- To dziwne. Wiesz gdzie mógłbym znaleźć Bartka? - Tak właśnie na imię miał mój brat.
- Gra dzisiaj koncert o 18:00 w Grand barze. - odpowiedziałam pospiesznie i znowu uciekłam, bo emocje i adrenalina potrzebowały jak najszybszego ujścia z mojego organizmu.
Znowu biegłam. Tym razem łzy nie przeszkadzały mi w ucieczce od świata. Po 10 minutach wbiegłam zdyszana do domu i zamknęłam za sobą drzwi. Nogi ugięły się pod moim ciężarem i już siedziałam cała mokra na podłodze, bo w czasie ucieczki zaczął padać deszcz.
Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Dziwne uczucia powodował we mnie ten "nowo poznany" chłopak.
Kocham, kocham , kocham tylko nie uśmiercaj Wojtka :D Jestem ciekawa dalszych przygód.. Jesteś teraz moją prywatną MUZĄ :D
OdpowiedzUsuńJakie wielkie słowa. Dziękuję bardzo! :)
Usuń