10 września 2012

Rozdział 8


    Śnił mi się Anioł z czarnymi skrzydłami, które podczas ruchu połyskiwały granatowymi kryształami. Był duży, silny i miał czarną czuprynę tak jak Jakub. Jakub... Tak. To on był tym Aniołem w moim śnie. Jestem tego pewna. Znajdowaliśmy się w miejscu z dużą ilością drzew. Mgła oplatywała je swoimi kropelkami, a księżyc powodował delikatne refleksy na skrzydłach Anioła. Będąc w tym miejscu od razu przypomniała mi się ballada „Król Olch”. Sceneria prawie ta sama, tylko jak potoczą się losy bohaterów, którymi jestem ja z Jakubem..
   Stałam w milczeniu opierając się o brzozę. Kilka metrów ode mnie unosił się na swoich skrzydłach Kuba. To był cudowny widok. Mogłabym tak patrzeć cały czas. Nie miał na sobie koszulki, dzięki czemu widziałam jego umięśniony tors. Spodnie jeansowe wyglądały dosyć niechlujnie, ale jednocześnie powodowały nutę ostrości.
   Nagle jego oczy zaczęły stawać się szkarłatne. Wpatrywałam się w nie bez opamiętania. Nie mogłam przestać. Nie potrafiłam nawet mrugać. Czułam jak moje gałki oczne płoną. Źrenice powiększały się co raz bardziej, jak by zaraz miały pęknąć. Powieki próbowały usilnie zamknąć wrota tego bólu, jednak linia rzęs nie pozwalała na żaden ruch. Jakub zaczął się do mnie zbliżać. Jednocześnie poczułam łzę na policzku. Była taką ogromną ulgą. Jednak to nie było w śnie. Powoli zaczęłam się wybudzać. Chyba słyszę głos Kuby, ale on w moim śnie milczy. Co się dzieje..
- Aaa! - ocknęłam się w końcu. Krzyczałam z bólu. Oczy piekły mnie naprawdę. Cała zapłakana siedziałam w ramionach Jakuba.
- Spokojnie. To tylko zły sen. Zaraz będzie wszystko w porządku. - Nie rozumiałam do końca jego słów. Cały czas tkwiłam ostatkiem sił w tym śnie. Nic się w gruncie rzeczy w nim nie działo, ale bałam się go, wielce mnie intrygował. Widziałam go jako Anioła, tylko że ten anioł wcale nie wyglądał na takiego ślicznego i miłego jakie dzieci malują w przedszkolu. Dlaczego tak bardzo zastanawiałam się nad tym snem, a przede wszystkim dlaczego oczy tak bardzo mnie piekły!
   W końcu zaczęłam kontaktować. Poczułam dotyk Jakuba, który tkwił na moim ciele już od dłuższego czasu. Szybko zaczęłam trzeć oczy.
- Nie rób tak bo będzie bolało co raz bardziej. - powiedział przytrzymując moje dłonie z dala od twarzy.
- Co się dzieje? Widzę wszystko przez mgłę! Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? - po tych słowach okrył mnie kocem, wstał i wyszedł.
   Siedziałam tak i siedziałam. Mało co widziałam, więc nie wiem ile czasu minęło, zanim postanowiłam znaleźć w sobie siłę i pójść do łazienki.
   Delikatnie obijając się o ściany doszłam do łazienki. Zapaliłam światło, weszłam i zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Stanęłam przed lustrem, jednak nie mogłam w pełni dostrzec swojej twarzy. Widziałam tylko cienie, delikatne rysy. Odkręciłam kran, sprawdziłam temperaturę wody. Była bardzo zimna, wręcz idealna na przemycie powiek. Kiedy pierwsza kropla dotknęła moją skórę, poczułam ból nie do zniesienia. Zaczęłam krzyczeć najgłośniej jak tylko potrafiłam. Dlaczego woda nie przynosiła mi ulgi? Od razu pod drzwiami zjawił się Kuba. Chwilę mocował się z zamkiem, ale udało mu się otworzyć drzwi. Wziął mnie na ręce, wyniósł z ciasnej łazienki i położył na panelach w przedpokoju.
- Kuba pomóż mi, tak bardzo mnie boli! Nie wiem co się dzieje! Nawet Cię nie widzę! - histeria utrudniała mi wypowiadanie słów. Chłopak objął mnie, abym wiedziała, że jest blisko mnie. Po chwili poczułam delikatny, mroźny powiew. To Jakub małym strumieniem powietrza dmuchał na moje powieki. Powoli zaczęłam widzieć co raz więcej. I to co wydychał wcale nie wyglądało jak powietrze. Raczej jak srebrny brokat, który na dodatek miał temperaturę lodu.
- Już lepiej. Widzę prawie normalnie. - powiedziałam, trzymając się kurczowo jego szyi.
- To dobrze. W takim razie, możesz mnie już puścić. - Przeżywałam teraz takie straszne chwile, a on był taki oschły, oziębły i niewzruszony cała sytuacją. Jego słowa raniły mnie bardziej niż ten ogień wypalający moje gałki.
   Powoli rozluźniałam uścisk. Chciałam się jak najszybciej uspokoić i wrócić w końcu do domu. Jakub wyzwolił się z mojego uścisku i powiedział
- Chodź, bo już kolacja jest gotowa. - następnie odszedł w kierunku kuchni.
   Chłopak, którego poznałam nawet nie kilka dni temu powodował we mnie taki mętlik uczuć i emocji, że nie potrafiłam nad sobą zapanować. W głowie kłębiło się tylko co raz więcej pytań. Dlaczego w gruncie rzeczy w tym śnie nic się nie działo? Czy to oznacza, że kiedyś dowiem się co było dalej? A jakby tego było mało to z każdym kolejnym wypowiedzianym przez Jakuba słowem dostawałam szpilką w sam środek mojego serca.

---------------------------------------------------------------------------------------------

Jaka wena, taki klimat. Jaki klimat, takie opowiadanie

Kontynuacja rozdziału 7

    Jakub zaniósł mnie z powrotem do swojego mieszkania. Jednak kiedy szedł nie czułam na swoim ciele drgań, jakie powoduje stawianie kroków na twardych marmurowych schodach. To wszystko pamiętam jak przez mgłę. Może tylko mi się wydawało, że unosimy się w powietrzu.
   Kuba delikatnie położył mnie do swojego łóżka. Kiedy zdejmował moje buty czułam ogromne ciepło emanujące z jego dłoni. Przykrył mnie kocem i usiadł na krześle stojącym obok łóżka.
   Kiedy się obudziłam za oknem było już ciemno.
- To niemożliwe, abym tak długo spała... - Aż się podniosłam, kiedy ujrzałam Jakuba siedzącego tak blisko mnie. Wyczuwałam jego ciepło, każdą częścią swojego ciała. Jego twarz nie okazywała żadnych emocji. Jedną ręką położył mnie z powrotem do łóżka.
- Która jest godzina? - Spytałam równocześnie spoglądając w jego piwne oczy, które w tym samym momencie stały się czerwone. Wydałam z siebie cichutki jęk przerażenia i natychmiast zatkałam swoją otwartą buzię dłońmi.
- Dochodzi 18. - prawie bezgłośnie odpowiedział. Wygląda na to, że nie zauważył nic dziwnego w moim zachowaniu.
- Jejku! Jakim cudem przespałam jeszcze dzień? Muszę natychmiast wracać do domu. Mama pewnie się martwi. Na dodatek jutro mam szkołę i... - 
- Cicho. - Powiedział swoim męskim stanowczym głosem, który zarazem był delikatny niczym puch, przykładając mi palec do ust.
- Już raz pozwoliłem Ci wyjść, kiedy miałaś taką zachciankę i nic dobrego z tego nie wyszło, dlatego dzisiaj ja będę decydował czy możesz iść, czy też zostajesz. Przestań gadać, a najlepiej myśleć, jeżeli to możliwe. Leż dalej, a ja pójdę przygotować kolację.- Nigdy nie słyszałam aby mówił tak dużo. Jego słowa były jak melodia, która mnie uspokajała, chodź powinnam chociaż trochę pogrymasić, za to co powiedział. Powoli myśli zaczęły mnie opuszczać. Leżałam wpatrując się w szary sufit, a cisze przecinały ciche słowa Jakubowej piosenki. Chyba kiedyś ją słyszałam...


---------------------------------------------------------------------------------------------

   Wiem, że to niewiele, ale zawsze coś. Postaram się pisać częściej. Pozdrawiam!


2 lipca 2012

Rozdział 7

   Ledwo nadążałam za tempem jakie nadawał mój brat. Ciągnął mnie za rękę, dopóki nie dotarliśmy do samochodu. Miałam czerwony nadgarstek od jego silnego uścisku, ale nie to było w tym momencie najważniejsze. Oczy piekły mnie okrutnie. Bartek zdenerwowany, zezłoszczony i poniżony w pewien sposób stanął przodem do mnie. Jego wzrok był wbity w nierówno ułożoną kostkę.
   Trąciłam go dłonią. Nie mogłam już znieść bólu jaki przepełniał moje tęczówki. Brat spojrzał na mnie. Jego przerażenie przytłoczyło poprzednie emocje. Złapał mnie za ramiona.
- Julka co się dzieje?! - mówił ochrypłym, podniesionym głosem.
- Ja... - nie mogłam wydusić z siebie nawet jednego porządnie zbudowanego zdania. - Bartek... boli! - dodałam resztką sił, osuwając się na ziemię pod wpływem ciężaru swojego ciała. Nie miałam już siły nawet stać. Bartek  próbował mnie złapać ale szybszy był od niego Jakub, który niczym przerażający Anioł podleciał do mnie z prędkością światła. Jego bezpieczne i silne ramiona objęły moje ciało. Nie zemdlałam, lecz usnęłam. Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Zabieram ją do siebie. - Stanowczo rzekł Jakub do Bartka. Mój brat nie wiedział za bardzo co ma zrobić.  Tyle różnych emocji wirowało w jego ciele. Prawdopodobnie w oczach Kuby dojrzał już jego tajemnicę. Miał nadzieje, że się myli, dlatego bez słowa wsiadł do samochodu i odjechał.

---------------------------------------------------------------------------------------------

   Akcja dalej się rozkręca. Początek siódmego rozdziału dla bardzo niecierpliwych..

22 czerwca 2012

Rozdział 6

   Wypatrzyłam zdenerwowanym wzrokiem czarne audi brata. Podeszłam szybko do samochodu i wsiadłam. Bartek rzadko zamykał samochód, jeżeli szedł do kogoś tylko na chwilę. Włączyłam muzykę, rzuciłam torbę na tylne siedzenie i po chwili do samochodu wsiadł i Bartek.
- Co ci zrobił Kamil? - bez ogródek zapytał mój brat, patrząc mi prosto w oczy. 
    Mój oddech zamarł. Jego oczy przebijały mnie na wylot. Byłam pewna, że swoim wzrokiem wyczytał z mojej duszy całą historię. W końcu otrząsnęłam się i zamiast pokazać białą flagę wyszłam z kontr atakiem.
- Najpierw ty mi powiedz, jakim prawem mnie tam zostawiłeś? Kiedy poszliście? Co takiego się tam działo? - zaczęłam krzyczeć na Bartka.
- Julka! Uspokój się! - brat złapał moje trzęsące się ręce silnymi dłońmi. - Co się z tobą dzieje? - Moje oczy powoli robiły się wilgotne. Na szczęście powstrzymałam płacz.
- Nic. - 
- Przecież widzę, że coś jest na rzeczy. Zrobił ci coś Jakub? - w wielkim szoku i strachu zadał to pytanie.
- Nie. Znaczy... - nie dał mi dokończyć. Wyskoczył z samochodu jak poparzony. Widziałam wściekłość, która rozprzestrzeniała się z prędkością światła po jego ciele. Szybko rozpięłam pasy i pobiegłam za bratem. Niestety dogoniłam go zbyt późno. Krzyczał na Jakuba trudnym do zrozumienia potokiem słów. Nie wiedziałam jakie zarzuty zostały skierowane do Jakuba, jednak wiedziałam, że muszę go bronić. Wbiegłam pomiędzy przepychających się już chłopaków. Krzyczałam ile miałam tylko sił aby Bartek przestał.
- Nic się nie stało! Nic mi nie zrobił! Bartek zrozum to! Posłuchaj mnie wreszcie! - 
- Jeszcze go bronisz?! Nie wierzę, że jesteś zdolna teraz do takich czynów! - odepchnął mnie na bok. Nadziałam się na wieszak. Wiedziałam, że jutro będę mieć ogromnego siniaka.
   Tkwiłam przez chwile w rogu przedpokoju. Próbowałam wymyślić jakiś plan. Przez moją głupotę i wyobrażenia nie z tej ziemi, mogłam zniszczyć wieloletnią przyjaźń Jakuba z moim bratem. W końcu przyszło mi do głowy jedno desperacyjne rozwiązanie. Wiedziałam, że to nie będzie dobre i Kuba może mnie znienawidzić, ale musiałam to zrobić. Rzuciłam się na szyję Jakuba i zaczęłam go całować. 
   Nastała cisza. Wszystko trwało tylko chwilę, ale dla mnie to była wieczność. Chłopak szybko rozluźnił dłonie obejmujące moją talie. Dyskretnie mnie odepchnął. To było dziwne uczucie. Jak by przeszył nas prąd. Spojrzałam w jego oczy, które gwałtownie poczerniały i w dodatku miały czerwoną poświatę. "Dziwne" - pomyślałam. Na więcej rozważań nie miałam czasu. 
-Sory Jakub. - rzucuił mój brat ciągnąc mnie za kurtkę. Chciał jak najszybciej opuścić tamto pomieszczenie.


---------------------------------------------------------------------------------------------


   Wybaczcie za tak długą przerwę, ale nie mogę ostatnio weny uchwycić. Nieczęsto się pojawia i szybko znika. Rozdział też nie za długi, ale powoli akcja zaczyna się rozkręcać. 
   Miłego dalszego czytania życzę!

11 czerwca 2012

Rozdział 5

   Otworzyłam powoli oczy. Powieki były ciężkie ze zmęczenia. Czułam na swoim ciele ciepły koc. Psa już obok mnie nie było, widocznie gdzieś musiał pójść. Za oknem słońce powoli wychylała się zza horyzontu.
- Która to jest godzina? - zaczęłam głośno myśleć. Nie mogłam znaleźć telefonu. Zapewne zostawiłam go w kieszeni płaszcza. Wstałam powoli i po cichu wyszłam z sypialni Jakuba. W przedpokoju mój płaszcz wisiał samotnie na wieszaku. Zaczęłam się denerwować, coś było nie tak. Wyjęłam z kieszeni telefon i poszłam do salonu. Nikogo w nim nie było, oprócz osoby śpiącej na kanapie. Jejku, przecież to był Kuba! Serce zaczęło mi łomotać. Chciałam odwrócić się i wyjść ale Duch usłyszał moje kroki i wyleciał spod koca. Zaczął głośno szczekać i skakać na mnie. Nie byłam w stanie go uspokoić, taki narwany jest ten psiak. Przez to całe zamieszanie obudził się Jakub. Tylko tego brakowało. Ja sama z nim w jednym mieszkaniu. Jakim mieszkaniu? W jednym pokoju! Chłopak spojrzał na mnie. Jego twarz miała nieprzyjemny grymas.
- Dlaczego nie śpisz? - wyszeptał.
- Po prostu się obudziłam. - To było dziwne pytanie. Powoli zaczął podnosić się z kanapy.
- Leż. Ja już idę. - powiedziałam już z większa stanowczością i odwróciłam się w kierunku wyjścia. Wtem Jakub złapał mnie za nadgarstek. Jego dłoń była duża, ale chwyt był wyjątkowo delikatny. Znieruchomiałam. "Dlaczego On powoduje we mnie tak silne odczucia?" Myśli krążyły po mojej głowie.
- Zaczekaj. - powiedział już trochę głośniej.
- Powinnam wracać. - wycedziłam przez zęby. Wtedy puścił moją rękę, Jednak pomimo tego nadal stałam w tym samym miejscu.
- Idę zrobić śniadanie. - rzucił maszerując powoli do kuchni. Ja nadal stałam próbując okiełznać moje szalone serce. Chłopak wyjął z szafki patelnie i zaczął wbijać jajka. Wpatrywałam się w jego wyraziste ruchy. Poruszał się powoli, ale nie było widać po nim kaca. Chyba nie pił wczoraj dużo, po prostu wychodziło z niego zmęczenie. Cały czas zastanawiając się dlaczego jego osoba aż tak mnie pochłania. Chciałam cały czas na niego patrzeć, znajdować się w pobliżu choć to wywoływało dziwne reakcje mojego organizmu.
- Siadaj. Gotowe. - wydał polecenie podczas przekładania jajecznicy na talerze. Uległam mu jakbym była zahipnotyzowana. Usiadłam na krześle obok niego. Nasze ramiona stykały się ze sobą. Przeszedł mnie dreszcz od tego miejsca aż do stóp.
- Możesz już jeść. - odparł zdziwiony, że jeszcze nic nie tknęłam
   Zaczęłam powoli przełykać ciepły posiłek kiedy znowu się odezwał. Był dzisiaj wyjątkowo rozmowny.
- Przestraszyłem cię ostatnio? - jego słowa bardzo mnie dotknęły. Od razu stanęła mi przed oczami tamta sytuacja. Bardzo się go wtedy bałam.
- Tak. - W końcu wydusiłam z siebie.
- Dlaczego uciekałaś za każdym razem, kiedy mnie spotykałaś? - kolejne jego pytanie było jeszcze trudniejsze. Nie chciałam na nie odpowiadać, tym bardziej, że była dopiero godzina 6 rano. Jaki człowiek funkcjonuje normalnie o tej godzinie?
- Nie wiem. Bałam się... - głos mi się załamał.
- Nie chciałem Cię przestraszyć. - dodał i resztą posiłku spędziliśmy w milczeniu. 
   Po jedzeniu Kuba zabrał się za mycie naczyń a ja poszłam do łazienki trochę się ogarnąć. Już drugi dzień pod rząd budziłam się we wczorajszym ubraniu. Kiedy wyszłam z łazienki zadzwonił domofon. Byłam zdziwiona. Był kwadrans po szóstej. Kto by przychodził tak wcześnie. Jakub otworzył drzwi nie podnosząc nawet słuchawki, aby sprawdzić kto to taki. Nieznajomy po chwili zapukał do drzwi. Otworzyłam je i ujrzałam swojego brata.
- Cześć. Gotowa do wyjścia? - o co tu chodzi zaczęłam się zastanawiać.
- Już biorę płaszcz i możemy iść. - Psiak jeszcze podbiegł do mnie się pożegnać.
 - Dzięki za wszystko Kuba. Do zobaczenia. - rzucił Bartek na pożegnanie i wypchnął mnie za drzwi. Kiedy byliśmy już na dworze dodał:
- Co Ty za przedstawienie odgrywasz? - zatkało mnie. Co on w ogóle ode mnie chciał..
- To ja powinnam mieć pretensje dlaczego mnie tam zostawiliście. Co takiego się działo? - Mój podniesiony ton prawie przerodził się w krzyk. Byłam tak bardzo zła na brata.

Rozdział 4

   Pół godziny przed koncertem na sali zaczęło robić się tłoczno, więc zostawiłam Aśkę samą i wyszłam na dwór zaczerpnąć świeżego powietrza. Na wieczór wreszcie się rozpogodziło. Słońca nie było, ale i ciężkie chmury zniknęły z nieba. Stałam niedaleko baru, delektując się rześkim powietrzem, spoglądając na ludzi, zmierzających na koncert. Widziałam w ich oczach nutkę podekscytowania i wyczekiwania. Jednak najgorsze były te uśmiechy, nieschodzące z twarzy nawet na ułamek sekundy. Odwróciłam głowę w drugą i ujrzałam Kamila wychodzącego razem z Kubą tylnym wyjściem. Podeszli do mnie, wyjęli papierosy i zaczęli palić.
- Musicie kopcić właśnie przy mnie? - rzuciłam niezadowolona. - Chciałam powdychać świeżego powietrza.- 
- Jeszcze chwila i idziemy. - odpowiedział Kamil. - To o której mamy wpaść do Ciebie, od razu po koncercie? - zapytał Jakuba.
- Możecie od razu. - odpowiedział bez większego zainteresowania swoją imprezą. Jego brązowe oczy tkwiły w jednym punkcie.
- Zabierzemy dziewczyny, jeżeli nie masz nic przeciwko. - 
- Nie mam. - Znowu odpowiedź była zupełnie obojętna. Jednak w tym momencie najbardziej oburzyło mnie zapytanie Kamila. "Jakie dziewczyny?" Pomyślałam. "Ja na pewno nigdzie nie pójdę." Zdenerwowana ich rozmową, jak i zapachem dymu tytoniowego odeszłam, kierując się powoli w stronę sali. 
   Koncert zaczął się punktualnie. Chłopaki grali cudownie. Dawid ma niezwykły wokal i te rockowe piosenki brzmią nieziemsko w jego wykonaniu. Kamil jak zwykle popisywał się sztuczkami z pałeczkami. A Mateusz z moim bratem nawet nie najgorzej wspomagali śpiewem Dawida. Jednak największe moje zainteresowanie tym razem wzbudzał Jakub. Na gitarze basowej grał bardzo dobrze, ale nie okazywał żadnych emocji. Po prostu stał i uderzał w struny swojej gitary. Wzrok znowu miał wbity w jeden punkt. Gapiłam się na niego perfidnie już od dłuższego czasu, kiedy spojrzał na mnie. Jego oczy były tak wyraziste i miały silne spojrzenie, które mało mnie nie zwaliło z nóg. Szybko odwróciłam wzrok, ale zdążyłam zauważyć jego niezadowolenie spowodowane moim wpatrywaniem się. Postanowiłam wycofać się trochę do tyłu. Podeszłam do baru i przesiedziałam tam resztę koncertu, zamieniając co jakiś czas kilka słów z barmanem.
   O 21:00 chłopaki mieli spakowany już cały sprzęt i wychodzili z Grand baru, kiedy zadzwonił telefon mojego brata. 
- Halo? Tak jest. Przekaże jej. Nie, idzie ze mną do kumpla na parapetówkę. Tak, będę jej pilnował. Pa. - Przysłuchiwałam się jego rozmowie, która nie brzmiała zbyt dobrze.
- Mama jest zła, bo nie odbierasz telefonów i nie wiedziała gdzie jesteś. Powiedziałem jej, że idziesz ze mną do Jakuba- powiedział niezbyt zadowolony z powodu rozmowy ze zdenerwowaną mamą.
- Miałam wyciszony telefon. - Zaczęłam się usprawiedliwiać. - I powinna wiedzieć, że chodzę z Tobą na koncerty. I po trzecie to nigdzie z Tobą nie idę. - odpowiedziałam podniesionym głosem.
- Jak to nie idziesz? Już to z mamą ustaliłem. Chyba, że chcesz wracać do domu i tłumaczyć się jej? - I tu znalazł mój czuły punkt. Ostatnio z mamą nie układało mi się najlepiej i nie chciałam wracać sama do domu. Ale z drugiej strony nie chciałam też iść do Jakuba. Czułam, że między nami jest coś nie tak. Jakieś negatywne emocje, bariera nie do przejścia i ostanie zdarzenia, o których nie chciałam pamiętać.
- Dobrze, idę z wami. - Odpowiedziałam w końcu zrezygnowana. Miałam zamiar trzymać się z daleka od Kuby. Wytrzymać te kilka godzin męczarni i wrócić z Bartkiem do domu.
   Chłopaki zaszli po drodze do sklepu po alkohol i przekąski. A potem kierowaliśmy się już prosto do mieszkania Kuby. Szłam z tyłu rozkoszując się nocnym gwarem i jeszcze chwilową beztroską. O ile można tak nazwać mój stan. Po 15 minutach marszu byliśmy już na miejscu. Kamienica, w której mieszkał Jakub była świeżo po remoncie. Czuć było jeszcze zapach farby. Przy ścianie poustawiane były donice z kwiatami. W koło panowało cisza i pustka.
- Mieszka ktoś jeszcze oprócz ciebie w tej kamienicy? - zapytanie Aśki wyrwało mnie z moich rozmyśleń i zaczęłam przysłuchiwać się ich rozmowy.
- Nie. Mieszkam tutaj sam. - odpowiedział otwierając drzwi wejściowe. Weszliśmy po schodach na drugie piętro. Kuba mocował się przez chwilę z drzwiami, które chyba były jeszcze do wymiany i weszliśmy do środka. 
   Mieszkanie nie było wcale takie małe, chodź spodziewałam się kawalerki.Na wprost drzwi wejściowych był spory salon, po lewej stronie łazienka, a po prawej sypialnia. Dalej za salonem była kuchnia.Całość nie miała bogatego wyposażenia. Widać było, że chłopak niedawno się tu wprowadził. Były najpotrzebniejsze meble, kilka plakatów i pełna lodówka. Ściany zostały pomalowane na trzy kolory. Biały, szary i czarny. Podobała mi się ta kolorystyka. 
   Chłopaki szybko zdjęli ubrania i już siedzieli na kanapie rozpakowując zakupy na stół. Powolnym krokiem, razem z Aśką doszłam do salonu. Znalazłam fotel jak najbardziej oddalony od zgromadzenia i usiadłam wygodnie. Czułam się nieswojo. Nie wiedziałam, co może się dzisiaj wydarzyć. Bałam się trochę niedalekiej przyszłości, bo chłopaki jak się dobrze zaczną bawić bywają nieobliczalni.
   Kuba wyszedł do kuchni po naczynia, kiedy usłyszałam ciche skomlenie. Nie wiedziałam skąd to dochodzi, ani co to jest.
- Cicho. - zaleciłam chłopakom, aby na chwilę przestali nadawać.
- Słyszysz duchy? - zaczął nabijać się Mateusz.
- Nic nie słychać. - odpowiedział mu śmiechem Dawid i dalej zaczęli rozmawiać. Jednak ja dalej słyszałam skomlenie. Wstałam z fotela i podążałam w stronę cichych dźwięków. Nie wiedziałam czy mogę, ale otworzyłam drzwi do sypialni Jakuba i zapaliłam światło. Na łóżku leżał malutki Border Collie. Kiedy mnie zobaczył poderwał się szybko i już był przy moich nogach.
- Widzę, że znalazłaś małego. - odpowiedział, niebiański głos zza moich pleców. Odwróciłam się  i ujrzałam Kubę opartego o framugę drzwi. Wyglądał tak przystojnie, chodź jego twarz była bardzo poważna.
- Przepraszam, że tu weszłam. Słyszałam skomlenie. - zaczęłam się tłumaczyć.
- Nic się nie stało. - odpowiedział obojętnym głosem. Zaczynałam się już przyzwyczajać, do jego tonu. Nie było to zbyt miłe, ale cóż poradzić.
- Jak chcesz to weź go do kuchni. Damy mu jeść. - 
- Dobrze. - z uśmiechem na twarzy sięgnęłam po psiaka, który zaczął na moich rękach merdać ogonem.
- Co za potworka masz na swoich rękach? - Zaczął śmiać się ze mnie mój brat. Wszyscy się dzisiaj ze mnie nabijają.
- To ten wasz duch. - odpowiedziałam zaabsorbowana pieskiem.
- To mamy już imię dla psa. - Zawołał zadowolony Mateusz.
- Niby jakie? - Aśka zaczęła interesować się całą sytuacją.
- No Duch. - odpowiedział Mateusz.
- Duch? Co to za imię dla psa? - byłam zdziwiona z jego pomysłu. Kto tak nazywa zwierzęta?
- Może być Duch. - powiedział Jakub nakładając jedzenie do miski.
- A więc postanowione. - Dodał z dumą Mateusz, że przyjął się jego pomysł. Aśka zaczęła się śmiać. Nie wiem co spowodowało jej śmiech Może durne miny Kamila, jakie w tym momencie wyczyniał.
   Dawid włączył telewizor, wyszukał kanału z meczem piłki nożnej i już chłopaki byli wpatrzeni w ten kolorowy wyświetlacz, bez możliwości oderwania się chociaż na chwilę. Nie rozumiałam ich zafascynowania facetami biegającymi za piłką. Istna nuda trwająca półtorej godziny. Poczekałam aż psiak zje i poszłam razem z nim do sypialni Jakub. Miałam prawie 100% pewność, że nikt nie zauważy mojej nieobecności kiedy mecz leci w telewizji i piwo stoi na stole. Duch położył się na łóżku, a ja zaczęłam chodzić po pokoju. Zainteresowały mnie zdjęcia wiszące na ścianach. Widziałam na nich sceny z koncertów, widoki Anglii, głównie zatłoczonych uliczek Londynu. Na biurku stało zdjęcie na którym był Jakub, zapewne jego siostra i rodzice. Dziewczynka wyglądała na góra 8 lat i pomimo swojego młodego wieku i blond włosów była bardzo podobna do Kuby. W rogu pokoju stała jego gitara i wzmacniacz. Na półce z książkami widziałam prawie samą fantastykę i książki biograficzne. Do wazonu, który stał na parapecie były włożone gałązki jaśminu. Uwielbiałam ten zapach, przypominał mi tyle pięknych chwil, ale i jednocześnie Wojtka. Znowu łzy zaczęły mi się cisnąć do oczu. Położyłam się na łóżku obok psa. Chciałam chwilę odetchnąć, spróbować się uspokoić i nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

10 czerwca 2012

Rozdział 3

   Po 2 godzinach do domu przyszedł Bartek. Widać było, jego zmęczenie. W końcu rozstawienie całego sprzętu zajmuje  trochę czasu.
- Cześć mała - powiedział zaglądając do mojego pokoju. Właśnie powoli kończyłam sprzątanie. Zebrałam się w końcu w sobie i podjęłam wyzwanie ogarnięcia wielkiego bałaganu.
- Cześć. Jak przygotowania do koncertu? - 
- Wszystko rozstawione i gotowe. Mamy jeszcze 4 godziny do występu, więc postanowiłem wpaść na trochę do domu. - 
- Aha. - odpowiedziałam ustawiając książki na półce.
- Jest coś do jedzenia? - krzyknął Bartek z kuchni, otwierając lodówkę.
- Zapewne wczorajsza pomidorowa. - odpowiedziałam. Była już 14, a ja dzisiaj zjadłam tylko jogurt. Poczułam burczenie w brzuchu i udałam się do kuchni. Bartek właśnie stawiał garnek na kuchni.
- Ja też zjem. Możesz odgrzać więcej. - 
- Okej. To opowiedz jak Tobie miną dzień. - zaproponował mój brat. Na dźwięk jego słów, trochę mnie zamurowało. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Że snuję się całe dnie i nie wiem co ze sobą zrobić, bo zostawił mnie chłopak? Że mam napady niekontrolowanego płaczu? Że już drugi dzień pod rząd spotykam dziwnego chłopaka? No właśnie, Ten chłopak... Nie wiedziałam co powiedzieć bratu. Cały czas miałam mętlik w głowie.
- Wszystko w porządku. Trochę po łaziłam po mieście i ogarnęłam pokój. - w końcu wymyśliłam jakąś bajkę. 
- Przyjdziesz na koncert? - zapytał Bartek nalewając zupę do talerzy.
- Tak, przyjdę. - odpowiedziałam cicho. Miałam nadzieje, że więcej już pytań nie będzie. Nie chciałam go okłamywać. Był osobą, którą tak bardzo kochałam i ceniłam. Ale w tym momencie nie chciałam zaprzątać mu głowy swoimi sprawami. Przed koncertem należał mu się spokój.
   Dalszą część spożywania posiłku spędziliśmy w milczeniu i chwała mu za to. Umyłam naczynia i rozeszliśmy się do swoich pokoi. Położyłam się na łóżku ze swoją ulubioną książką i próbowałam czytać. Ale na próbowaniu się skończyło. Cały czas myślałam. Niektóre myśli przyśpieszały bicie mojego serca inne powodowały dreszcz, który przeszywał całe moje ciało. Raz Wojtek, a raz ten Jakub. Jakiego ja mam pecha z tymi facetami. Męczyłabym się jeszcze długo z tymi myślami gdyby nie zadzwonił domofon. Miałam nadzieje, że brat pójdzie i otworzy drzwi ale najwidoczniej siedział ze słuchawkami na uszach bo domofon zadzwonił drugi raz. W tym momencie postanowiłam wstać i podejść do drzwi.
- Słucham? - zapytałam przez słuchawkę.
- Cześć tu Aśka. Wpadłam po ciebie z Kamilem. - Kamil to perkusista z zespołu, w którym gra też mój brat, a do tego chłopak Aśki.
- Ale do koncertu jeszcze 2 godziny. - Nie byłam zbyt zadowolona tym pomysłem. Co ja niby będę robić tam, przez ten cały czas?
- Chodź Pójdziemy razem. - Powiedział Bartek, który stał za mną i właśnie zakładał kurtkę. 
- Dobrze, już się ubieram i otwieram wam drzwi. - odpowiedziałam nie do końca przekonana tym pomysłem.
   Po chwili do mieszkania weszła Aśka z Kamilem.
- Dajcie mi chwilę. Muszę się trochę ogarnąć. - rzuciłam wchodząc do swojego pokoju. Poprawiłam trochę makijaż, związałam włosy w kucyk i byłam gotowa do wyjścia. Bartek trzymał już mój płaszcz. Zarzuciłam go na siebie, zamknęłam mieszkanie i wszyscy poszliśmy w stronę baru.
- Nie jedziemy samochodem? - zapytałam lekko zdziwiona.
- Nie. To jest niedaleko i po koncercie idziemy do Kuby na parapetówkę. A pod wpływem alkoholu lepiej nie prowadzić. - Zatkało mnie od razu kiedy usłyszałam imię Jakub. Czyżby to ten którego spotkałam? I skąd zna go Kamil? Znowu mnóstwo myśli krążyło po mojej głowie. Miałam już tego na prawdę dość! Marzyłam o pustce, wewnętrznej równowadze i błogiej ciszy.
   Po 15 minutach byliśmy już w barze. Mateusz, który gra na klawiszach razem z Dawidem, który gra na elektryku sprawdzali właśnie nagłośnienie. W chwili kiedy weszliśmy nastała cisza. Wszyscy zaczęli się witać.
- Jak tam chłopaki idzie, damy dobry koncert? - zapytał Kamil.
- Będzie świetnie. Już prawie wszystko gotowe. - krzyknął Mateusz z drugiego końca sali
- Musimy jeszcze ustawić mikrofony i do koncertu mamy wolne. - powiedział spokojnie Dawid.
   Chłopaki zaczęli gadać o swoim sprzęcie i jeszcze coś ustawiać. A ja z Aśką siadłyśmy przy stoliku i bacznie się wszystkiemu przyglądałyśmy. Po 5 minutach na salę wszedł pewien chłopak. Do koncertu została jeszcze godzina, więc na pewno nie był to ktoś, kto przyszedł posłuchać kapeli. Na głowie miał kaptur, więc nie mogłam dojrzeć jego twarzy pomimo licznych starań. Po chwili zobaczyłam, że na plecach miał gitarę. Zdziwiłam się bardzo bo wszyscy członkowie zespołu byli już na miejscu. Chłopak przechodząc obok nas, zerknął w naszą stronę. Wtedy przypomniały mi się te oczy. Czyżby to był Jakub? Znowu wredne serce zaczęło bić szybciej. Co on tutaj w ogóle robił. Mnóstwo pytań nasuwało mi się na język. Podszedł do chłopaków, zdjął kaptur i zaczął z nimi rozmawiać. Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Aż otworzyłam buzię, ze zdziwienia. Aśka szturchnęła mnie i zapytała czy go znam.
- Widziałam go ostatnio, ale nie wiem kto to jest. - 
- Przystojny z niego chłopak i  co on tu robi z gitarą? - Aśka zaczęła się zastanawiać.
- Chodź sprawdzimy to! - Bardzo nie chciałam iść. Opierałam się jej przez chwilę, ale pociągnęła mnie tak mocno za rękaw, że nie miałam wyjścia i poszłam razem z nią.
- Cześć jestem Aśka- Powiedziała moja przyjaciółka wyciągając rękę na powitanie w stronę chłopaka.
- Cześć, Jakub. - Odpowiedział chłopak spoglądając w moją stronę. Ja nic nie mówiłam, za to przyglądałam się mu bacznie.
- Czemu Julka masz taką dziwną minę? - zapytał się mnie Bartek.
- Nie pamięta mnie. - odpowiedział Jakub. Chłopaki zaczęli się śmiać, a ja z Aśką stałyśmy w milczeniu, nie wiedząc co się dzieje.
- Jakub to nasz kumpel sprzed lat. - powiedział w końcu Dawid.
- Wyprowadził się do Anglii jakieś 10 lat temu. - dorzucił Mateusz.
- A teraz już wróciłem na stałe do Polski. - odpowiedział i po raz pierwszy od dwóch dni ujrzałam na jego twarzy delikatny uśmiech. 
   Czułam się teraz głupio. Spotkałam Kubę dwa razy i go nie pamiętałam Do tego uciekałam przed nim i krzyczałam. Totalna idiotka ze mnie, ale co miałam robić. Przestraszył mnie i to bardzo.
- To teraz możemy się już poznać. Jestem Kuba. - powiedział, jakbyśmy się pierwszy raz od tych 10 lat widzieli. Byłam mu w duchu za to wdzięczna, że nie opowiada o tym jak na niego wpadłam i ubrudziłam. Traktuje to trzecie spotkanie jako pierwsze. Już z wielką ulgą odpowiedziałam mu.
- A ja Julia. - 
- Skąd wiedziałeś, że dzisiaj tutaj gramy? - Zapytał Jakuba Kamil. W tym momencie przeszedł mnie dreszcz. Właśnie nadeszła chwila, w której wyda się, że spotkałam wcześniej Jakuba.
- Plakaty są porozwieszane na mieście. Nie trudno zauważyć. - Kamień spadł mi z serca, kiedy odpowiedział.
- Wziąłem ze sobą gitarę basową. Może potrzebujecie jeszcze jednego członka do kapeli? - zapytał Jakub.
- Świetny pomysł. Brakowało nam basisty. - Odpowiedział z uśmiechem na ustach mój brat. 
- Do występu jeszcze godzina. Możemy razem pograć. Jak pójdzie dobrze, to zagramy razem koncert. - Dorzucił Mateusz.
- Bomba. W takim razie bierzmy się do pracy. - odpowiedział Kuba i chłopaki poszli ćwiczyć, zostawiając mnie z Aśką i moimi myślami.