Śnił mi się Anioł z
czarnymi skrzydłami, które podczas ruchu połyskiwały granatowymi
kryształami. Był duży, silny i miał czarną czuprynę tak jak
Jakub. Jakub... Tak. To on był tym Aniołem w moim śnie. Jestem
tego pewna. Znajdowaliśmy się w miejscu z dużą ilością drzew.
Mgła oplatywała je swoimi kropelkami, a księżyc powodował
delikatne refleksy na skrzydłach Anioła. Będąc w tym miejscu od
razu przypomniała mi się ballada „Król Olch”. Sceneria prawie
ta sama, tylko jak potoczą się losy bohaterów, którymi jestem ja
z Jakubem..
Stałam w milczeniu
opierając się o brzozę. Kilka metrów ode mnie unosił się na
swoich skrzydłach Kuba. To był cudowny widok. Mogłabym tak patrzeć
cały czas. Nie miał na sobie koszulki, dzięki czemu widziałam
jego umięśniony tors. Spodnie jeansowe wyglądały dosyć
niechlujnie, ale jednocześnie powodowały nutę ostrości.
Nagle jego oczy zaczęły
stawać się szkarłatne. Wpatrywałam się w nie bez opamiętania.
Nie mogłam przestać. Nie potrafiłam nawet mrugać. Czułam jak
moje gałki oczne płoną. Źrenice powiększały się co raz
bardziej, jak by zaraz miały pęknąć. Powieki próbowały usilnie
zamknąć wrota tego bólu, jednak linia rzęs nie pozwalała na
żaden ruch. Jakub zaczął się do mnie zbliżać. Jednocześnie
poczułam łzę na policzku. Była taką ogromną ulgą. Jednak to
nie było w śnie. Powoli zaczęłam się wybudzać. Chyba słyszę
głos Kuby, ale on w moim śnie milczy. Co się dzieje..
- Aaa! - ocknęłam się
w końcu. Krzyczałam z bólu. Oczy piekły mnie naprawdę. Cała
zapłakana siedziałam w ramionach Jakuba.
- Spokojnie. To tylko zły
sen. Zaraz będzie wszystko w porządku. - Nie rozumiałam do końca
jego słów. Cały czas tkwiłam ostatkiem sił w tym śnie. Nic się
w gruncie rzeczy w nim nie działo, ale bałam się go, wielce mnie
intrygował. Widziałam go jako Anioła, tylko że ten anioł wcale
nie wyglądał na takiego ślicznego i miłego jakie dzieci malują w
przedszkolu. Dlaczego tak bardzo zastanawiałam się nad tym snem, a
przede wszystkim dlaczego oczy tak bardzo mnie piekły!
W końcu zaczęłam
kontaktować. Poczułam dotyk Jakuba, który tkwił na moim ciele już
od dłuższego czasu. Szybko zaczęłam trzeć oczy.
- Nie rób tak bo będzie
bolało co raz bardziej. - powiedział przytrzymując moje dłonie z
dala od twarzy.
- Co się dzieje? Widzę
wszystko przez mgłę! Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? - po tych
słowach okrył mnie kocem, wstał i wyszedł.
Siedziałam tak i
siedziałam. Mało co widziałam, więc nie wiem ile czasu minęło,
zanim postanowiłam znaleźć w sobie siłę i pójść do łazienki.
Delikatnie obijając się
o ściany doszłam do łazienki. Zapaliłam światło, weszłam i
zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Stanęłam przed lustrem, jednak
nie mogłam w pełni dostrzec swojej twarzy. Widziałam tylko cienie,
delikatne rysy. Odkręciłam kran, sprawdziłam temperaturę wody.
Była bardzo zimna, wręcz idealna na przemycie powiek. Kiedy
pierwsza kropla dotknęła moją skórę, poczułam ból nie do
zniesienia. Zaczęłam krzyczeć najgłośniej jak tylko potrafiłam.
Dlaczego woda nie przynosiła mi ulgi? Od razu pod drzwiami zjawił
się Kuba. Chwilę mocował się z zamkiem, ale udało mu się
otworzyć drzwi. Wziął mnie na ręce, wyniósł z ciasnej łazienki
i położył na panelach w przedpokoju.
- Kuba pomóż mi, tak
bardzo mnie boli! Nie wiem co się dzieje! Nawet Cię nie widzę! -
histeria utrudniała mi wypowiadanie słów. Chłopak objął mnie,
abym wiedziała, że jest blisko mnie. Po chwili poczułam delikatny,
mroźny powiew. To Jakub małym strumieniem powietrza dmuchał na
moje powieki. Powoli zaczęłam widzieć co raz więcej. I to co
wydychał wcale nie wyglądało jak powietrze. Raczej jak srebrny
brokat, który na dodatek miał temperaturę lodu.
- Już lepiej. Widzę
prawie normalnie. - powiedziałam, trzymając się kurczowo jego
szyi.
- To dobrze. W takim
razie, możesz mnie już puścić. - Przeżywałam teraz takie
straszne chwile, a on był taki oschły, oziębły i niewzruszony
cała sytuacją. Jego słowa raniły mnie bardziej niż ten ogień
wypalający moje gałki.
Powoli rozluźniałam
uścisk. Chciałam się jak najszybciej uspokoić i wrócić w końcu
do domu. Jakub wyzwolił się z mojego uścisku i powiedział
- Chodź, bo już kolacja
jest gotowa. - następnie odszedł w kierunku kuchni.
Chłopak, którego
poznałam nawet nie kilka dni temu powodował we mnie taki mętlik
uczuć i emocji, że nie potrafiłam nad sobą zapanować. W głowie
kłębiło się tylko co raz więcej pytań. Dlaczego w gruncie
rzeczy w tym śnie nic się nie działo? Czy to oznacza, że kiedyś
dowiem się co było dalej? A jakby tego było mało to z każdym
kolejnym wypowiedzianym przez Jakuba słowem dostawałam szpilką w
sam środek mojego serca.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Jaka wena, taki klimat. Jaki klimat, takie opowiadanie